"Opowieść podręcznej" serial a książka. Porównanie
Hej Wam! Witajcie z powrotem. :)
Uznałam, że taki post byłby potrzebny, a ponieważ i pierwszy sezon serialu się skończył, a przy okazji też jestem świeżo po przeczytaniu książki, to tym samym dobrym pomysłem byłoby to wykorzystać. Możecie to więc potraktować jako dwie skupione recenzje.
Aha - losy bohaterów i fabuła są ze sobą mocno powiązane, lecz nie obawiajcie się! Postaram się całkowicie uwolnić tę recenzję od spojlerów! ;)
Postanowiłam, że zacznę tę nieprzeciętną recenzję od bohaterów, których mamy zarówno w serialu, jak i w książce. Zdaje się, że najistotniejszą wśród postaci jest Freda (June). Wielu osobom oraz mnie samej zresztą również wydawało się, że postać Fredy będzie tym, do czego współczesna literatura nas przyzwyczaiła - czyli, że będziemy śledzić losy bohaterki niezwykłej - odważnej wybranki (jak to w dystopiach bywało - patrz: Katniss, czy choćby i Triss) natomiast zarówno serial jak i książka dosyć mocno od tego odstępują. Są oczywiście elementy rebelii, wychodzące co jakiś czas na jaw, jednak Freda do końca pozostaje bohaterką bardzo wycofaną - jest to celowy zabieg, aby czytelnik (ale też widz) mógł chłonąć obraz dystopii i uważnie się jej przyjrzeć. Sama Freda natomiast jest pewnego rodzaju everymanem - naturalnie także mamy możliwość zgłębić jej przeszłość i śledzimy z uwagą jej losy, jednak bardziej ma za zadanie być postacią symboliczną i taką, z którą każdy może się utożsamić. Trzeba także zwrócić uwagę na jej metamorfozę - widoczną w obu dziełach.
Jedną z najważniejszych misji Fredy i ostatnią z pozostałych jej celów życia, jest jej kilkuletnia córka, odebrana jej i wychowywana przez obce osoby z dala od niej. Ta bohaterka naprawdę jest w stanie znieść wszystko w imię tej bezsilnej miłości do odebranego dziecka - każde niebezpieczeństwo i poniesione poświęcenie mają prowadzić June do jej córki, choć kroki bohaterki wydają się być bezcelowe i obłąkańcze, zupełnie jakby błądziła we mgle. Sama jest bardzo zachowawcza, wie, że jest zawsze obserwowana i że każdy swój błąd może przypłacić życiem, zdaje sobie sprawę z bezustannej inwigilacji. Ale czerpie siłę z faktu, że władzy nie udało się jej złamać.
Następną postacią, o której warto wspomnieć jest Serena Waterford, czyli żona komendanta Waterforda. No i tu wychodzi na jaw jedna z ważniejszych, według mnie, różnic, ponieważ w książce tworzą oni małżeństwo posunięte w latach. Wydaje mi się, że być może wpłynęło to na to, jak postrzegałam Serenę - jako bardzo odległą, wyniosłą i chłodną osobę (w serialu aktorka gra znacznie bardziej emocjonalnie). Ta postać jest także dosyć istotna w serialu, poświęcony jest jej przeszłości nawet jeden odcinek, wiadomo że wcześniej była istotną personą polityczną, miała duży wpływ na to, jak wygląda kraj w którym żyje, być może nawet bardziej przyłożyła rękę do jego powstania niż sam Waterford - w książce bardziej podkreśla się z kolei jej pobożność. W podobieństwach obu kreacji wymieniłabym przede wszystkim jej władczy charakter i powiązanie z czarnym rynkiem - fakt, że mimo rygorystycznego prawa, ona sama bardzo się od niego dystansowała i zachowała swój charakter.
Skoro zatem mówimy o wesołej rodzince, to pora wspomnieć o Fredzie Waterfordzie, który pełnił ważną funkcję polityczną w swoim regionie. Postać serialowa dosyć różni się charakterem od książkowego bohatera. Waterford w książce jest w podeszłym wieku i wydaje mi się, że w związku z tym jego charakter jest znacznie łagodniejszy (mnie wielokrotnie podczas czytania przychodziło do głowy, że przypomina on trochę miłego dziadzia), w przeciwieństwie do Sereny, on bardzo budził moją sympatię - z niewiadomych mi przyczyn, przecież nie mógł być bez winy. Być może to zasługa mistrzowskiej charakteryzacji i samego aktora, bo serialowy Pan domu wydaje się od samego początku niezwykle magnetycznym, silnym i władczym mężczyzną, a do tego widać jego hipokryzję tym mocniej, im bardziej oddaje się władzy i daje wyraz swojej ufności w idee i wiarę w jedyną słuszną religię. Do tego śmiało można wspomnieć, że daje sobą manipulować Fredzie i widać, że bardzo mu na niej zależy, dlatego z przyjemnością spełnia jej prośby.
Byłą najlepszą przyjaciółką Fredy jest Moira i właściwie muszę przyznać, że jej postać jest w pełni oddana zarówno w serialu jak i w książce, jej losy są bardzo spójne. To silna bohaterka, prawdziwa wojowniczka, feministka, osoba bardzo szczera, odważna i bezpośrednia, choć przez większość czasu poświęconego jej na ekranie czy w lekturze należy ona do przeszłości.
Zdecydowanie z kolei postacią, której charakter i przedstawienie się od siebie różni, jest Janine. To jedna ze znajomych Fredzie podręcznych, która została mocno skrzywdzona i złamana przez system, w obu przypadkach jednak inaczej - w książce jest jedną z fanatycznych zwolenniczek wprowadzonego systemu; z kolei w serialu mamy możliwość cały czas obserwować jak ta kobieta się zachowuje i do czego doprowadzają sytuacje, z którymi psychicznie nie potrafi sobie poradzić. Janine jest naprawdę wrażliwa i jej przykład pokazuje, co robią i jak manipulują przedstawiciele systemu, czyniąc z ideologii groźną broń.
No i ostatnim, choć nie najmniej istotnym bohaterem jest Luke; z samej książki nie za wiele o nim wiadomo, jest postacią rozmytą i należącą do przeszłości Fredy, poza tym bohaterka nigdy się nawet nie dowiaduje, czy jej ukochany żyje czy nie. Pod względem oddania losów i charakteru tego bohatera bezwzględnie wygrał dla mnie serial. Jego wątek jest znacznie bardziej rozwinięty i tworzy tę opowieść na równi z resztą, poza tym uważam za ciekawą jego kreację. Jest wartym uwagi bohaterem.
Fabuła właściwa mocno się od siebie różni i to na tyle, że nieważne w jakiej kolejności zapoznacie się z obydwoma dziełami, i tak w rezultacie będziecie zaskoczeni. Szczególnie w serialu akcja toczy się wartko i usiana jest zaskakującymi wydarzeniami, które uświetniają historię.
Przede wszystkim warto skupić się na obrazie tej dystopii, przedstawianym nam przez autorkę; mamy możliwość obserwować co się dzieje, gdy do władzy dochodzi fanatyzm religijny narzucony obywatelom i wprowadzający stopniowo dyktaturę oraz "naturalny porządek rzeczy", w którym niemal wszystko zostaje zakazane. Czytaniem i jakąkolwiek pracą zarobkową mogą się odtąd zajmować wyłącznie mężczyźni, następuje rewolucja kulturowa, w trakcie której wszelkie przedmioty należące do zepsutego, konsumpcjonistycznego społeczeństwa Stanów Zjednoczonych zostają zmiecione z powierzchni ziemi (kosmetyki, ubrania, biżuteria, telefony komórkowe, wszelkie urządzenia elektroniczne, a także wszelkie używki itd.) W domach rządzą wolne kobiety - żony Komendantów, to one zajmują się tu dyscypliną, ich władza jest prawie nieograniczona - nie mają wstępu wyłącznie do gabinetu męża, gdyż żadnej kobiecie nie wolno przestąpić tego progu. Gotowaniem i sprzątaniem zajmują się marty, każdy Komendant ma także szofera, i Podręczną, której obowiązkiem jest wydać na świat dziecko.
Za wszelki przejaw nieposłuszeństwa grozić może surowa kara od trwałego okaleczenia, przez wysłanie do niewolniczej pracy w kolonii aż po egzekucję. Poza tym serial jest dosyć brutalny oraz szokujący.
Ścieżka dźwiękowa dobrana do serialu to prawdziwy majstersztyk i naprawdę był to element, który za każdym razem idealnie wprowadzał w atmosferę. Utwory fantastycznie powiązane z sytuacjami wielokrotnie powodowały u mnie autentyczne, silne emocje, szczególnie zaś strach i niepokój o los bohaterki w ostatnich odcinkach, ale muzyka także najszybciej rozładowywała napięcie i wprowadzała pewien błogi nastrój (szczególnie u mnie, kiedy rozpoznawałam jakiś znany sobie utwór, niebanalnie wykorzystany w ścieżce dźwiękowej i doszyty do fabuły po mistrzowsku).
Warto zauważyć, że serial został nieco zmieniony i pewnie dlatego ma tak pozytywne recenzje - książka była mocno uogólniona i pisana ponad trzydzieści lat temu, ale realia serialu zostały mocno uwspółcześnione i przypominają nasze obecne czasy (np. June używa Tindera, Moira jest tak feministycznie-współczesna i przekonana o słuszności swoich tez) i myślę, że jest to ogromny plus i zasługa, ponieważ mocno rzuca się w oczy fakt, jak niewiele trzeba, by nasz świat się zmienił i jest to szokujące.
Poza tym serial obfituje w świetne ujęcia i jest po prostu bardzo dobrze wykonany, dbałość o szczegóły jest godna podziwu, nawet kostiumy są fantastyczne, nasycenie barw i minimalizm to prawdziwy balsam dla oczu.
Dlaczego warto?
Uważam, jak zwykle, że warto znać tego typu historie.
Zarówno książka, jak i serial to doskonała opowieść, z której wiele można wyciągnąć wniosków, przede wszystkim uczy o tym, jak oddanie władzy komuś niewłaściwemu - zwłaszcza, jeśli jest on fanatykiem (nie tylko religijnym, ale w ogóle) - może być niebezpieczne. Jesteśmy praktycznie niczym w stosunku do naszych władz, co pokazuje także i historia. Łatwo jest zastraszyć społeczeństwo i narzucić mu swoje prawa, zwłaszcza w sytuacji, gdy jedyną opcją jest śmierć i zapomnienie. Dbamy o siebie, o wygodę, ubezpieczamy się na życie, pracujemy, aby mieć za co żyć na starość, czujemy się zbyt bezpieczni, przyzwyczailiśmy się do tego, że to państwo nam służy i staliśmy się słabi. A słabych najczęściej niszczy to, co sami stworzyli.
I to by było na tyle! Czy zachęciłam Was do zapoznania się serialem, lub książką? Wiem, że dystopie są obecnie bardzo modne, a pomyślałam, że zakończenie pierwszego sezonu serialu jest doskonałym momentem na taki post; zresztą tematyka tej jednej książki bardzo mną wstrząsnęła i stała się moim ulubionym dziełem w ostatnim czasie - podobnie jak serial.
Ja teraz wzięłam się zupełnym przypadkiem za "Opowieści" Mrożka, których na pewno postaram się zrobić recenzję, a co u Was słychać od tamtego czasu?
Pozdrawiam!
Uznałam, że taki post byłby potrzebny, a ponieważ i pierwszy sezon serialu się skończył, a przy okazji też jestem świeżo po przeczytaniu książki, to tym samym dobrym pomysłem byłoby to wykorzystać. Możecie to więc potraktować jako dwie skupione recenzje.
Aha - losy bohaterów i fabuła są ze sobą mocno powiązane, lecz nie obawiajcie się! Postaram się całkowicie uwolnić tę recenzję od spojlerów! ;)
Uczycie się łaciny? :D |
Postanowiłam, że zacznę tę nieprzeciętną recenzję od bohaterów, których mamy zarówno w serialu, jak i w książce. Zdaje się, że najistotniejszą wśród postaci jest Freda (June). Wielu osobom oraz mnie samej zresztą również wydawało się, że postać Fredy będzie tym, do czego współczesna literatura nas przyzwyczaiła - czyli, że będziemy śledzić losy bohaterki niezwykłej - odważnej wybranki (jak to w dystopiach bywało - patrz: Katniss, czy choćby i Triss) natomiast zarówno serial jak i książka dosyć mocno od tego odstępują. Są oczywiście elementy rebelii, wychodzące co jakiś czas na jaw, jednak Freda do końca pozostaje bohaterką bardzo wycofaną - jest to celowy zabieg, aby czytelnik (ale też widz) mógł chłonąć obraz dystopii i uważnie się jej przyjrzeć. Sama Freda natomiast jest pewnego rodzaju everymanem - naturalnie także mamy możliwość zgłębić jej przeszłość i śledzimy z uwagą jej losy, jednak bardziej ma za zadanie być postacią symboliczną i taką, z którą każdy może się utożsamić. Trzeba także zwrócić uwagę na jej metamorfozę - widoczną w obu dziełach.
Jedną z najważniejszych misji Fredy i ostatnią z pozostałych jej celów życia, jest jej kilkuletnia córka, odebrana jej i wychowywana przez obce osoby z dala od niej. Ta bohaterka naprawdę jest w stanie znieść wszystko w imię tej bezsilnej miłości do odebranego dziecka - każde niebezpieczeństwo i poniesione poświęcenie mają prowadzić June do jej córki, choć kroki bohaterki wydają się być bezcelowe i obłąkańcze, zupełnie jakby błądziła we mgle. Sama jest bardzo zachowawcza, wie, że jest zawsze obserwowana i że każdy swój błąd może przypłacić życiem, zdaje sobie sprawę z bezustannej inwigilacji. Ale czerpie siłę z faktu, że władzy nie udało się jej złamać.
Następną postacią, o której warto wspomnieć jest Serena Waterford, czyli żona komendanta Waterforda. No i tu wychodzi na jaw jedna z ważniejszych, według mnie, różnic, ponieważ w książce tworzą oni małżeństwo posunięte w latach. Wydaje mi się, że być może wpłynęło to na to, jak postrzegałam Serenę - jako bardzo odległą, wyniosłą i chłodną osobę (w serialu aktorka gra znacznie bardziej emocjonalnie). Ta postać jest także dosyć istotna w serialu, poświęcony jest jej przeszłości nawet jeden odcinek, wiadomo że wcześniej była istotną personą polityczną, miała duży wpływ na to, jak wygląda kraj w którym żyje, być może nawet bardziej przyłożyła rękę do jego powstania niż sam Waterford - w książce bardziej podkreśla się z kolei jej pobożność. W podobieństwach obu kreacji wymieniłabym przede wszystkim jej władczy charakter i powiązanie z czarnym rynkiem - fakt, że mimo rygorystycznego prawa, ona sama bardzo się od niego dystansowała i zachowała swój charakter.
Skoro zatem mówimy o wesołej rodzince, to pora wspomnieć o Fredzie Waterfordzie, który pełnił ważną funkcję polityczną w swoim regionie. Postać serialowa dosyć różni się charakterem od książkowego bohatera. Waterford w książce jest w podeszłym wieku i wydaje mi się, że w związku z tym jego charakter jest znacznie łagodniejszy (mnie wielokrotnie podczas czytania przychodziło do głowy, że przypomina on trochę miłego dziadzia), w przeciwieństwie do Sereny, on bardzo budził moją sympatię - z niewiadomych mi przyczyn, przecież nie mógł być bez winy. Być może to zasługa mistrzowskiej charakteryzacji i samego aktora, bo serialowy Pan domu wydaje się od samego początku niezwykle magnetycznym, silnym i władczym mężczyzną, a do tego widać jego hipokryzję tym mocniej, im bardziej oddaje się władzy i daje wyraz swojej ufności w idee i wiarę w jedyną słuszną religię. Do tego śmiało można wspomnieć, że daje sobą manipulować Fredzie i widać, że bardzo mu na niej zależy, dlatego z przyjemnością spełnia jej prośby.
Byłą najlepszą przyjaciółką Fredy jest Moira i właściwie muszę przyznać, że jej postać jest w pełni oddana zarówno w serialu jak i w książce, jej losy są bardzo spójne. To silna bohaterka, prawdziwa wojowniczka, feministka, osoba bardzo szczera, odważna i bezpośrednia, choć przez większość czasu poświęconego jej na ekranie czy w lekturze należy ona do przeszłości.
Zdecydowanie z kolei postacią, której charakter i przedstawienie się od siebie różni, jest Janine. To jedna ze znajomych Fredzie podręcznych, która została mocno skrzywdzona i złamana przez system, w obu przypadkach jednak inaczej - w książce jest jedną z fanatycznych zwolenniczek wprowadzonego systemu; z kolei w serialu mamy możliwość cały czas obserwować jak ta kobieta się zachowuje i do czego doprowadzają sytuacje, z którymi psychicznie nie potrafi sobie poradzić. Janine jest naprawdę wrażliwa i jej przykład pokazuje, co robią i jak manipulują przedstawiciele systemu, czyniąc z ideologii groźną broń.
No i ostatnim, choć nie najmniej istotnym bohaterem jest Luke; z samej książki nie za wiele o nim wiadomo, jest postacią rozmytą i należącą do przeszłości Fredy, poza tym bohaterka nigdy się nawet nie dowiaduje, czy jej ukochany żyje czy nie. Pod względem oddania losów i charakteru tego bohatera bezwzględnie wygrał dla mnie serial. Jego wątek jest znacznie bardziej rozwinięty i tworzy tę opowieść na równi z resztą, poza tym uważam za ciekawą jego kreację. Jest wartym uwagi bohaterem.
Fabuła właściwa mocno się od siebie różni i to na tyle, że nieważne w jakiej kolejności zapoznacie się z obydwoma dziełami, i tak w rezultacie będziecie zaskoczeni. Szczególnie w serialu akcja toczy się wartko i usiana jest zaskakującymi wydarzeniami, które uświetniają historię.
Przede wszystkim warto skupić się na obrazie tej dystopii, przedstawianym nam przez autorkę; mamy możliwość obserwować co się dzieje, gdy do władzy dochodzi fanatyzm religijny narzucony obywatelom i wprowadzający stopniowo dyktaturę oraz "naturalny porządek rzeczy", w którym niemal wszystko zostaje zakazane. Czytaniem i jakąkolwiek pracą zarobkową mogą się odtąd zajmować wyłącznie mężczyźni, następuje rewolucja kulturowa, w trakcie której wszelkie przedmioty należące do zepsutego, konsumpcjonistycznego społeczeństwa Stanów Zjednoczonych zostają zmiecione z powierzchni ziemi (kosmetyki, ubrania, biżuteria, telefony komórkowe, wszelkie urządzenia elektroniczne, a także wszelkie używki itd.) W domach rządzą wolne kobiety - żony Komendantów, to one zajmują się tu dyscypliną, ich władza jest prawie nieograniczona - nie mają wstępu wyłącznie do gabinetu męża, gdyż żadnej kobiecie nie wolno przestąpić tego progu. Gotowaniem i sprzątaniem zajmują się marty, każdy Komendant ma także szofera, i Podręczną, której obowiązkiem jest wydać na świat dziecko.
Za wszelki przejaw nieposłuszeństwa grozić może surowa kara od trwałego okaleczenia, przez wysłanie do niewolniczej pracy w kolonii aż po egzekucję. Poza tym serial jest dosyć brutalny oraz szokujący.
Ścieżka dźwiękowa dobrana do serialu to prawdziwy majstersztyk i naprawdę był to element, który za każdym razem idealnie wprowadzał w atmosferę. Utwory fantastycznie powiązane z sytuacjami wielokrotnie powodowały u mnie autentyczne, silne emocje, szczególnie zaś strach i niepokój o los bohaterki w ostatnich odcinkach, ale muzyka także najszybciej rozładowywała napięcie i wprowadzała pewien błogi nastrój (szczególnie u mnie, kiedy rozpoznawałam jakiś znany sobie utwór, niebanalnie wykorzystany w ścieżce dźwiękowej i doszyty do fabuły po mistrzowsku).
"Opowieść podręcznej" to tylko historia. Jest fikcją, jednak jak każda baśń - ma w sobie ziarno prawdy, która ze wstrząsającym obiektywizmem zdaje się podsumowywać nasze aktualnie społeczeństwo. |
Warto zauważyć, że serial został nieco zmieniony i pewnie dlatego ma tak pozytywne recenzje - książka była mocno uogólniona i pisana ponad trzydzieści lat temu, ale realia serialu zostały mocno uwspółcześnione i przypominają nasze obecne czasy (np. June używa Tindera, Moira jest tak feministycznie-współczesna i przekonana o słuszności swoich tez) i myślę, że jest to ogromny plus i zasługa, ponieważ mocno rzuca się w oczy fakt, jak niewiele trzeba, by nasz świat się zmienił i jest to szokujące.
Poza tym serial obfituje w świetne ujęcia i jest po prostu bardzo dobrze wykonany, dbałość o szczegóły jest godna podziwu, nawet kostiumy są fantastyczne, nasycenie barw i minimalizm to prawdziwy balsam dla oczu.
Dlaczego warto?
Uważam, jak zwykle, że warto znać tego typu historie.
Zarówno książka, jak i serial to doskonała opowieść, z której wiele można wyciągnąć wniosków, przede wszystkim uczy o tym, jak oddanie władzy komuś niewłaściwemu - zwłaszcza, jeśli jest on fanatykiem (nie tylko religijnym, ale w ogóle) - może być niebezpieczne. Jesteśmy praktycznie niczym w stosunku do naszych władz, co pokazuje także i historia. Łatwo jest zastraszyć społeczeństwo i narzucić mu swoje prawa, zwłaszcza w sytuacji, gdy jedyną opcją jest śmierć i zapomnienie. Dbamy o siebie, o wygodę, ubezpieczamy się na życie, pracujemy, aby mieć za co żyć na starość, czujemy się zbyt bezpieczni, przyzwyczailiśmy się do tego, że to państwo nam służy i staliśmy się słabi. A słabych najczęściej niszczy to, co sami stworzyli.
I to by było na tyle! Czy zachęciłam Was do zapoznania się serialem, lub książką? Wiem, że dystopie są obecnie bardzo modne, a pomyślałam, że zakończenie pierwszego sezonu serialu jest doskonałym momentem na taki post; zresztą tematyka tej jednej książki bardzo mną wstrząsnęła i stała się moim ulubionym dziełem w ostatnim czasie - podobnie jak serial.
Ja teraz wzięłam się zupełnym przypadkiem za "Opowieści" Mrożka, których na pewno postaram się zrobić recenzję, a co u Was słychać od tamtego czasu?
Pozdrawiam!
nie mam czasu na seriale:(
OdpowiedzUsuńNo cóż...
Usuń:( 8 godz przy kompie i 2 przy blogu co dzień robi swoje;p
UsuńTo fakt akurat - no bo ty wrzucasz codziennie coś, gdybyś to robiła rzadziej to byś trochę czasu miała, no ale nie namawiam :) Wiadomo - każdy ma swoje priorytety.
UsuńJednak "Opowieść podręcznej" to naprawdę fantastyczny serial i gdybyś chciała od niego zacząć to zrobiłabyś najlepszy start w historii ;)
O jezu, nienawidzę tego motywu w kulturze, gdy bohater staje się zawsze błyskotliwym wybrańcem ustawionym nad wszystkimi. W sumie uważam to za swego rodzaju lenistwo autora (zwłaszcza w książkach.
OdpowiedzUsuńBardzo klimatycznie to wszystko brzmi. Szukam akurat jakiegoś serialu do nadrabiania po nocach, a Sherlock nie zachęca :/
Pozdrawiam!
O hejka! Ciebie się tu nie spodziewałam! :O
UsuńPiąteczka! Też nie znoszę tego motywu i strasznie się cieszę że tu on też nie działał. Ja myślę że to jest też podyktowane takim współczesnym indywidualizmem - wmawianiem nam że każdy jest wyjątkowy i niezwykły... W książkach się odbija to mocno - bo mamy bohatera który myśli że jest nikim i nagle dowiaduje się że jednak jest Kimś Istotnym i wszystko zaczyna się wokół niego kręcić :)
Sherlock też cię nie zachęca? Double High Five!:D
Pozdrawiam!
Chętnie obejrzałabym serial, ponieważ mam sporo wolnego czasu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
lublins.blogspot.com
Ostatnio zaczęłam szukać jakiegoś serialu, który by mnie zainteresował... Zachęciłaś mnie do tego, więc przypuszczam, że w najbliższym wolnym czasie obejrzę sobie odcinek i zobaczę czy mnie wciągnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Bardzo się cieszę, że zdołałam kogoś namówić, ponieważ wydaje mi się, że to naprawdę serial wart polecenia.
UsuńDziękuję za komentarz <3
Miłego dnia!