Muzułmańska mała czarna

Hej, wracam do was znowu z podsumowaniem moich ostatnich odkryć oraz postaram się was tym zainteresować.

JAK W TYTULE
Miałam ostatnio ciekawą rozkminkę, narodzoną chyba z nudów. Mianowicie napadło mnie takie dziwne pytanie, czy dżihab musi być koniecznie czarny? Wiecie, raczej po prostu staram się nie poruszać tematów religijnych, zwłaszcza gdy chodzi o islam. To jak włożyć kij w mrowisko, poza tym mam wrażenie że obraz islamu, jaki przyjmujemy niewiele ma wspólnego z prawdą i jest bardziej zlepkiem różnych historii z życia wziętych i legend miejskich, dodatkowo doprawionych 9/11 oraz rozprzestrzeniającym się terroryzmem.
No i kiedy tak siedziałam i myślałam że "rany, w tej Arabii i Syrii to przecież tak gorąco non stop; jakim trzeba być człowiekiem by kazać kobiecie chodzić w skwar opatulona od stóp do głów w ciemne ubrania". Temat mnie zainteresował i trafiłam na ciekawy "wywiad" przeprowadzony z jakąś zwyczajną wyznawczynią, która odpowiedziała na to i kilka innych dosyć ciekawych pytań. Odpowiedzi nieco mnie zaskoczyły. Zwłaszcza część o piżamie :D Jeśli zastanawialiście się kiedyś, jak muzułmanki radzą sobie w czasie przeziębienia (i nie tylko) to zapraszam po odpowiedzi ;)

"TY JESTEŚ JAK ZDROWIE..."
Nie wiem, jak was, ale mnie jeszcze nikt do zdrowia nie porównał. Pewnie dlatego, że zdrowie to podstawowa sprawa. Niestety, wiem, co mówię. Od kiedy pamiętam, niestety w okresie przejściowym obejmującym jesień-zima-wiosna, od zawsze mam problemy ze zdrowiem. Nie było takiego roku, żebym nie prychała, kaszlała, żeby nie bolało mnie gardło, nie wyszło mi zimno, afta, jęczmień, itd. W tym roku starałam się pozostawić opinię o tym, jak wyglądam na dalszym planie i zainwestowałam w czapkę, której wcześniej nie nosiłam, lub nosiłam ją rzadko (bo wiecie, włosy się przetłuszczają, niszczy się fryzura, spada na oczy, albo po prostu wyglądam w niej jak ziemniak). Zainwestowałam w ciepłą kurtkę, a nie płaszcz zimowy i... nic z tego. Odporność jak była słaba, tak jest nadal i nie zmienia tego nic. A wynika z tego dla mnie mnóstwo problemów.
Tydzień temu miałam duży problem, kiedy z uwagi na mój brak witamin (nieważne, co bym jadła i tak co rok to samo, bo zapominam o suplementach...) na podniebieniu zrobiły mi się dwie straszne rany. Nie zjadłam nic przez dwa dni, a kiedy jadłam, to okupowałam to strasznym bólem. Nawet zimny jogurt czy ciepła herbata nie chciały przejść bez komplikacji do przełyku. Jak tylko wróciłam do domu, to z babci pomocą wyleczyłam je w dwa dni, ale afty pewnie już do końca życia będą moją męką.
Żeby się jednak przed tym uchronić, postanowiłam chociaż odrobinę zmienić swój jadłospis. Chętnie wprowadzę produkty, których wcześniej nigdy nie próbowałam, a które mogą pozytywnie wpłynąć na mój przykry niedostatek witamin i innych istotnych elementów. Od kilku miesięcy marzę o sałatce z fetą, a także bardzo chciałam kiedyś spróbować jakiegoś sojowego wytworu. :)
Najbliżej mam Biedronkę we Wrocławiu, a tak się składa, że znalazłam równie fajny wpis, jak szukałam właśnie czegoś na ten temat, jak zaoszczędzić dzięki tym produktom, a mimo to wzbogacić nieco codzienną dietę.

DRAMAT Z POTTEREM W TLE
Korzystając z okazji, że mogę poruszyć tu tematy różne to postanowiłam zwrócić większą uwagę na to, dlaczego warto być obiektywnym we wszystkim. Dlaczego? Bo emocje często potrafią zgubić człowieka. Znam siebie i wiem, że ja szczególnie ich nadużywam. Jednak jestem z natury bardziej ostrożna niż skłonna do improwizacji, więc w sytuacjach trudnych staram się poczekać i zamknąć gębę na kłódkę.
Na pewno wiecie, jaką sławą cieszy się Harry Potter. Społeczność bardziej chrześcijańską odrzuca, podczas gdy ta liberalna część świata nic tylko by śpiewała ody pochwalne w kierunku J.K.Rowling. Aby stanąć po którejś ze stron barykady najlepiej jest zapoznać się z obiektem sporu i podejść do niego (!) profesjonalnie. To znaczy między innymi, żeby przeczytać ze zrozumieniem i nie dać się manipulacji autora, bo jeśli myślicie, że autorzy to kochane misie, które tworzą książki i liczą, że pokochacie je tak samo, jak oni, a do tego nad ich głowami rozciąga się świetlista aureola, to muszę was wyprowadzić z błędu, moje słodkie niewinne misie! :D
Jeśli zapoznamy się z czymś i zamkniemy umysł na wszelkie kontrargumenty, to nie będziemy w stanie odnieść się do takiego dzieła z odpowiednim dystansem. A bez dystansu przestają śmieszyć nas żarty, tracimy humor i od razu ochotę do jedzenia.
Przeczytałam serię, kiedy miałam szesnaście lat. Czytałam też "50 twarzy Greya" oraz teraz zapoznaję się z "Lolitą" (No dobra, Alphs, ale wspominasz o tym już któryś raz z kolei, a recenzji jak nie było tak nie ma) - każda z tych książek ma swój własny, osobliwy bagaż doświadczeń. A wiecie, jestem zdania, że na każdy temat powinniśmy sobie wyrobić opinię sami, o ile to możliwe i sami coś ocenić. Moja mama bardzo nie chciała żebym czytała cykl o Harrym, była jego przeciwniczką. Bałam się więc, jak zareaguje na wieść, że seria bardzo mi się podobała i nie uważam, by była zła.
I znowu: nie wiem jak, nie wiem kiedy, trafiłam na artykuł, na forum fanowskim, na którym jedna z fanek cyklu zamieściła wpis komentujący jakiś artykuł napisany na Onecie (niestety nie podała odnośnika, więc nie wiem, kto go napisał, ani jaki był cel tego kogoś). Tu podaję wam link, ale już tłumaczę, o co chodziło.
Odsuńmy na chwilę na bok fakt, że wszystkie artykuły na Onecie czynią tylko i wyłącznie zamęt w ludzkich umysłach przekazując często informacje bezwartościowe.
Autor artykułu przez 10 argumentów chciał przekonać odbiorcę, że rzeczona książka jest nośnikiem złych wartości i niszczy kulturę europejską wykorzystując fakt, że czytelnikami Harry-ego jest młode pokolenie. Brzmi jak oszołom? Może trochę tak, ale przynajmniej nad kilkoma z jego argumentów warto się zatrzymać, m.in. zwraca uwagę na to, że czarodzieje są rasistami, że świat zwykłych ludzi jest poniżany a czarodziejski - gloryfikowany. Autor zauważa, że poprzez manipulację Rowling słowo czarownica uzyskało pozytywne znaczenie - w kulturze zapisane było zawsze w znaczeniu pejoratywnym, złym, demonicznym, a tutaj sytuacja nagle się odwraca. Dlaczego? W skutek manipulacji autorki. Kiedy w trzeciej części Syriusz mówi do Hermiony, że "Jest świetną czarownicą" to używa właśnie tego słowa w nacechowanym pozytywnie znaczeniu. Mogła użyć słowa "czarodziejka", która nieco lepiej się kojarzy. Ale tego nie zrobiła. Jak wiadomo, że nie wszyscy czarodzieje byli źli (np. Merlin).
Jakby ktoś był ciekawy, to mój ulubiony youtuber - Paweł Opydo również powybierał niektóre fragmenty pierwszej części, doszedł do całkiem podobnych wniosków, ale jego celem jest pokazywanie, że każda książka może być na swój sposób zła - ma jakieś niedopowiedzenia i błędy.
Dziewczyna nie odparła sensownie żadnego z argumentów autora artykułu, choć próbowała. Jej celem było wyłącznie ośmieszenie, a reszta użytkowników zgodnie poklepało ją po główce. Nie było nikogo, kto myślałby inaczej, nie było żadnej dyskusji, żadnej refleksji ani argumentów. Wszyscy się pośmiali.

A MY KOBIETKI DOGADAMY SIĘ PO CHIŃSKU!
Tutaj chciałam wam tylko wrzucić jako ciekawostkę ciekawy artykuł na Wikipedii, na temat Nüshu, czyli tajnego pisma kobiet, wariacji chińskiego alfabetu. Chinki, które wedle dalekowschodniej tradycji nie miały prawa uczyć się pisać i czytać po chińsku, stworzyły swój własny, również niedostępny dla mężczyzn alfabet, przekazywany po kądzieli przez kobiety z pokolenia na pokolenie. Teraz nushu jest tylko tradycją, ale nadal można się go nauczyć; nie ma już jednak takiej potrzeby, gdyż i dziewczęta i chłopcy uczą się alfabetu dostępnego dla wszystkich.
Mój chłopak stwierdził, że my kobiety stworzyłyśmy sobie własne pismo, a nie było tajne, tylko po prostu mężczyźni mieli to gdzieś, ale ja wiem, że to musiała być pełna konspira i Chińczycy pewnie zachodzili w głowę, co też ich żony do siebie wypisują ;)

I to już wszystko. Dosyć podoba mi się ta opcja wypisywania rzeczy, które udało mi się znaleźć - w końcu odciążę trochę swój pasek zakładek, który dosłownie pęka w szwach.
Jeśli nie zdążę jeszcze czegoś skrobnąć, to życzę Wam Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku, aby spełniły się wszystkie Wasze marzenia, żeby ten czas obfitował w spokój rodzinnej, ciepłej sielanki, radość płynącą z prostej bliskości kochanych osób, oraz zasłużony relaks.
Liczę, że się pochwalicie, co dostaliście na święta i jak bliscy odebrali prezenty, które Wy im podarowaliście. Może wśród podarków znalazły się też jakieś ciekawe książki? ;)
Pozdrawiam!

Komentarze

  1. fajny ten tajny alfabet:) jednak kobiety potrafią być cwane:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego, co pamiętam, to nie wiadomo, w jakich okolicznościach powstał ten alfabet, ale fakt - pomysł był świetny :)

      Usuń
  2. Przeczytałam ten wywiad i rzeczywiście ciekawy. Nigdy nie wgłębiałam się w ten temat i fajnie, że o tym wspomniałaś. Też nie noszę czapki i do tej pory nie potrafię się przełamać. Może jak nadejdą większe mrozy to w końcu ją założę. Heh. Ziemniak to bardzo dobre określenie...:D Współczuję ci. Ja na szczęście rzadko choruje. Potrafię cały rok nie mieć kataru, kaszlu, a gardło boli mnie tylko czasem i zazwyczaj przechodzi po jednym dniu. Jedynie z czym się utożsamię to afty. O niedoborze witamin nic nie wiem, więc chyba wszystko w normie. Staram się jeść zdrowo, chociaż jest to ciężkie. Chemia, chemia i jeszcze raz chemia ;_; Wafle ryżowe i orzechy nerkowca kupuję często. Harrego nigdy nie czytałam, więc ciężko mi cokolwiek powiedzieć. Jakoś nigdy mnie nie ciągnęło do fantastyki, nie mój klimat. Mi też podobają się takie posty. Więcej takich! :) Dziękuję za życzenia i wzajemnie. Pozostało zaledwie kilka dni,a przygotowań sporo. Prezentów jeszcze nie dostałam, ale mam od brata cieplutkie skarpety w renifery :D Pozdrawiam
    ludziesamotni.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, dziękuję za czas jaki włożyłaś w jego przeczytanie!
      Ja mam wieczne problemy z tymi rankami w ustach - doprowadzają mnie do szału, a słyszałam, że osoby noszące aparat również non stop muszą się z nimi męczyć.
      Powołując się na moją niewielką wiedzę medyczną - afty tworzą się w przypadku niedoboru witamin (z grupy B), poparzeń, uszkodzeń (np. kiedy pogryziesz sobie od wewnątrz policzek lub wargę), bakterii i brudu (dzieci je miewają, gdy brudne ręce wkładają do ust) albo osłabienia organizmu.
      Bardzo mi miło, że jeszcze komuś się podobają te moje posty. Ciężko mi ostatnio coś ciekawego wymyślić, brakuje weny na dłuższe posty. Chyba powinnam zrobić sobie małą przerwę z blogowaniem do jakiegoś czasu.
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń

Prześlij komentarz

Napełnij mnie pozytywną energią!
Karma wraca!

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść podręcznej" serial a książka. Porównanie

Muse do Pierwszego Albumu

Dedykacja - piękny gest czy przestarzały, niepraktyczny rytuał?