Italians do it better

Hej Wam!
Dla niektórych Walentynki to ciężki okres. Jedni korzystają, szalejąc, obdarowując swoją drugą połówkę prezentami, korzystając z uroków tego komercyjnego święta, inni woleliby o nim zapomnieć i przyśpieszyć bieg słońca, aby ten dzień jak najprędzej minął.
Ponieważ jestem szczęściarą, to udało mi się na ostatnią chwilę trafić do kina na świetny seans! Choć kolejka była onieśmielająca, to nie ugięłam się i zamiast zdecydować się na tego ciemniejszego pana, o którym tak było głośno ;) wybrałam się na zaiste bardzo interesujący film.

Jako że studiuję, co studiuję, ostatnio staram się poszerzać moje zainteresowania włączając w to szczerze i intuicyjnie język włoski - a to oglądam filmy włoskich reżyserów, a to zdecydowałam się na prenumeratę Italia Mi Piace, a w najbliższym czasie przeczytam chyba Hamleta po włosku.
I odkryłam coś fantastycznego.

DOBRZE SIĘ KŁAMIE W MIŁYM TOWARZYSTWIE
Tytuł oryginału to Perfetti Sconosciuti (jeśli mam być szczera, to również i tutaj można było spodziewać się kaszany tłumaczeniowej; tytuł w oryginale znaczy zupełnie co innego, no ale nie będę się kłócić, chociaż czasem jak sobie pomyślę, co powiedziałby reżyser na taki tytuł, to ręce opadają...) i to chyba nim wolę się posługiwać. No nie oszukujmy się, ciężko przetłumaczyć tytuł tak, by film miał sens i by zachować myśl przewodnią, no ale gdybym położyła sobie oba te zdania, zupełnie nieświadomie, to uznałabym, że mam przed sobą dwa tytuły zupełnie innych filmów. Poza tym Perfetti Sconosiuti łatwiej napisać, niż "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie".


Od jakiegoś czasu miałam już bardzo na niego ochotę, więc Walentynki wydawały się idealnym momentem, by skorzystać i przybyć na seans. Film, z tego, co wiem puszczany jest wyłącznie w Kinie Nowych Horyzontów.
Genovese tworzy pozornie słodkie, miłe dla oka widowisko - w pustym domu spotyka się grupka najbliższych, zżytych ze sobą przyjaciół. Wśród nich są trzy małżeństwa - jedne z dłuższym stażem, inne z krótszym, oraz singiel, wszyscy jednak dobrze się znają i kolacja przebiega w miłej atmosferze. W pewnym momencie ktoś wpada na pomysł, aby zagrać w grę. Wszyscy wyciągają telefony i od tej chwili biesiadnicy będą dzielić się ze sobą wszystkimi wiadomościami i rozmowami. A to jest iskrą, która rozpali pożogę.

Wydaje się, że to słodko-gorzki komediodramat. Jak słusznie jest napisane tu powyżej - każdy z nas ma trzy życia: publiczne, prywatne i sekretne. Paolo Genovese zgrabnie żonglując wątkami w filmie pokazuje nam wszystkie te trzy odsłony naszego życia.
Z początku ilość postaci jest nieco uciążliwa, trudno nadążyć; tak wielu z nich ma tak barwne światy, że połączenie imion z postacią jest nieco kłopotliwe. Staje się to znacznie łatwiejsze, gdy w końcu siadają do stołu. Jak to w gronie przyjaciół trwają ożywione rozmowy, goście przerzucają się żartami i panuje wesoła atmosfera. Patrząc na ten obraz trudno nie odnieść wrażenia, że ci ludzie wiodą zgodne, pełne harmonii żywoty i każdy ich dzień to niekończące się pasmo sukcesów.
Pierwsze smsy i rozmowy wydają się niewinne, nikt nie ma powodu do strachu czy niemądrych podejrzeń, ale gra dopiero się zaczęła i będzie trwać jeszcze długo.

Pomówmy o bohaterach - pytałam swojego lubego i on sam wskazał, że jego sympatię zdobył Rocco (na zdjęciu trzecia postać od lewej) i nie bez powodu. Rocco i Eva (ostatnia po prawej) tworzą parę, którą dopełnia ich nastoletnia córka. Rocco jest uosobieniem rozsądku, nie tylko w małżeństwie, ale odznacza się nią także w innych momentach filmu. Jego postać jest bardzo istotna. Eva z kolei podchodzi do wszystkiego dosyć emocjonalnie, jest terapeutą, a także ma swoje zdanie względem wychowania córki, która regularnie się wobec niej buntuje.
Mamy tu także Peppe (pierwszy od lewej), beztroskiego rozwodnika, który poszukuje miłości, ale sam także posiada ogromny sekret. Wydał mi się bardzo sympatycznym bohaterem.
Ale moją ulubioną postacią jest na pewno Bianca (druga od prawej), która jest świeżo upieczoną żoną Cosima (czwarty od lewej). Na pierwszy rzut oka oboje są bardzo zgrani i przechodzą etap, w którym bardzo okazują sobie czułość - być może dlatego, że starają się o dziecko.
Ostatnie postaci to małżeństwo, które będzie miało swój specjalny czas w filmie - to Lele i Carlotta. Mają dwójkę dzieci. Mieszka z nimi także matka Lele, chorowita starsza pani, która niesie swoją pomoc.

Film jest interesujący, ponieważ mocno zaskakuje widza i pokazuje prawdę, a także bawi praktycznie do ostatniej sekundy. To będzie chyba moje odkrycie roku! :D
Jeśli będziecie mieli okazję go obejrzeć, to się nie wahajcie!

AUTOR KTÓRY DOSŁOWNIE MROZI KREW W ŻYŁACH
Oprócz literatury włoskiej w tym miesiącu wzięłam się za Remigiusza Mroza. Wybrałam sobie z jego dorobku książkę, która treścią była najbardziej dopasowana do moich gustów i jestem olśniona "Świtem, który nie nadejdzie".


Jego główny bohater nagle pojawia się w Warszawie wyłącznie z jedną walizką i postanawia zacząć wszystko od nowa. Ale już wkrótce przekona się, że ucieczka od przeszłości w jego przypadku to ulotne marzenie. Dlaczego? Być może ma z tym coś wspólnego jedna z warszawskich mafii - Bannicy.
Realia książki to dwudziestolecie międzywojenne, które ostatnio cieszy się naprawdę coraz większą popularnością (serio, co rusz słyszę, że ktoś się interesuje tym okresem), a których charakter myślę, że bardzo dobrze został odwzorowany. Nawet do tego stopnia, że teraz awansowałam na dwudziestowieczną burdel mamę, bo rozróżniam typy ówczesnych prostytutek :P

Wiecie co? Ta książka nawet nie jest specjalnie lubiana wśród fanów tego autora, a ja już uważam, że to świetna powieść, choć nie zapoznałam się jeszcze z jego najlepszymi książkami. Historia bardzo trzyma w napięciu, bo widzimy, że bohaterowi może się coś stać, że może nawet zginąć; w dodatku jest bardzo tajemnicza i mroczna, zwłaszcza jeśli chodzi o samą główną postać Ernesta Wilmańskiego, o którym niewiele i zdawkowo się dowiadujemy paru rzeczy i mimo to jego historia jest bardzo niekompletna, przez co on sam jest bardzo, bardzo zagadkowym bohaterem.
Co więcej! Książka ma absolutnie ciekawe zwroty akcji, dzięki którym wszystko nabiera tempa. Przepięknie obrazuje życie mieszkańców Warszawy, także z takimi smaczkami jak Tuwim, albo kobieca policja - najbardziej wyszydzany oddział stróżów prawa.

Bardzo polecam, jeśli lubicie właśnie książki osadzone trochę w historii i po prostu dobre ;)

NAJLEPIEJ IMPROWIZUJĄCY AKTOR TO RDJ
Dla odmiany coś o sztuce.
Ponieważ czasami nudzi mi się okropnie na zajęciach z literatury włoskiej, ale jestem taką istotą, że takie rzeczy jednak mnie kręcą, chociaż coraz mniej mam ochotę zapoznawać się z lekturami na studiach, to od czasu do czasu stwierdzam, że na tych zajęciach coś naprawdę jest inspirujące i warte mojej uwagi.
No i tak jest z tak zwaną komedią dell' arte. Co to komedia, to nie trzeba nikomu tłumaczyć, a komedia dell' arte to bardzo specyficzny rodzaj dramatu, w którym tylko od aktorów zależy, czy postanowią trzymać się scenariusza, ponieważ cała idea tejże sztuki jest absolutna improwizacja.
Ten gatunek powstał we Włoszech i właśnie stamtąd na podbój Europy ruszyły aktorskie trupy.
Oprócz improwizacji, która była ważnym elementem każdego spektaklu, jak to w teatrze bohaterowie posiadali pewne stereotypowe rysy - wśród nich była dwójka zakochanych, para służących, błazen, kapitan, żołnierz i ojcowie zakochanych (w dosyć sporym uogólnieniu). Scenarzysta zwykle stawiał przed zakochanymi jakiś problem, intrygę, która ich przerastała, natomiast której sprostać mogli słudzy (zazwyczaj było ich trzech - dwaj nie w ciemię bici mężczyźni i zaradna służąca).
Sama idea bardzo mi się spodobała i stwierdziłam sobie, że jeśli nadarzy mi się w wakacje okazja, by to obejrzeć, to na pewno skorzystam.

Niestety trochę za późno dowiedziałam się, że w Krakowie jest jedna trupa uprawiająca czynnie komedię dell'  arte. I że całkiem niedawno odbywało się nawet wydarzenie im poświęcone. 
Smutek? No, tak trochę. Ale za rok nastawię wcześniej budzik i postaram się wybrać.

Jeszcze dokładnie nie wiem, na kiedy, ale przyszykuję coś specjalnego. Trochę będzie o książkach, ale sama nie znalazłam odpowiedzi na swoje pytanie w internecie, co trochę mnie popchnęło do zdecydowanych działań.
Ale musicie na to nieco poczekać.
Pozdrawiam!

Komentarze

  1. Aaaaaa!!! Wróciłaś ♥♥♥ przepraszam, że piszę tak późno, ale ostatnio byłam nigdzie nie obecna, ale już jestem !
    Za Mroza to ja się zabieram już ... kurcze długo:/ ale co ja zrobię? no nic nie zrobię Jestem bankrutem. Na pewno zapytam w bibliotece czy nie mają.
    Film postaram się obejrzeć w następny weekend ;)
    Szkoda jeśli chodzi o grupę artystów, ale na pewno uda się za rok!
    Ale mnie zainteresowałaś Włochami tym postem:D
    Super, że jesteś ♥♥♥ Brakowało mi cię tu ♥
    Czekam na następne posty,
    Pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej! Cześć! Dzięki za komentarz :)
      No Mroza to koniecznie musisz poznać, to świetny pisarz. Łooo, jak będzie u ciebie w bibliotece to szacun, u mnie to na pewno nie ma takich nowości...
      Naprawdę Cię zainteresowałam? To się cieszę bardzo ❤
      Dzięki za tyle miłych słów, postaram się bywać nieco częściej 😊
      Też pozdrawiam!

      Usuń
  2. twórczości Mroza jeszcze nie poznałam... muszę to więc zmienić:D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Napełnij mnie pozytywną energią!
Karma wraca!

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść podręcznej" serial a książka. Porównanie

Muse do Pierwszego Albumu

Dedykacja - piękny gest czy przestarzały, niepraktyczny rytuał?