Jak zniszczyć sobie życie - albo skutecznie się od tego uchronić

źródło





Przynajmniej jedna osoba już poprosiła mnie o post, który byłby w całości poświęcony kwestii matury, studiów i edukacji.
Nie jestem ekspertką i właściwie mogę opierać się wyłącznie na przykładzie własnym i kilku moich najbliższych znajomych.
Chyba rad pt. "Idź za głosem serca" nie trzeba Wam powtarzać, bo mimo iż mają one swój mądry sens, to sprawdzają się w każdej dziedzinie życia i praktycznie każdej sytuacji, mogącej was napotkać. Zresztą, jak przy okazji trochę pogłówkujecie, to też nie stanie wam się krzywda ;)

No dobrze, może zacznę od tego, jak wybrać sobie szkołę po gimnazjum, bo jeszcze parę osób komentujących na tym etapie się znajduje. Prawda jest jednak taka... że nie ma uniwersalnej drogi, którą ja Wam wskażę. Wszystko zależy od waszych osobistych możliwości, od tego jak dobrzy się czujecie w którejś dziedzinie, od waszych słabości i atutów. Ludzie nie chcą uwierzyć, że jest to takie proste: do szczęścia wiedzie droga, którą wy sami chcecie podążać dla samej przyjemności. Nie musi być wcale trudna.
Moja rada: szukajcie różnych możliwości. Przecież nie jest powiedziane, że jeśli Anna lubi grać w simsy to od razu musi zostać dyktatorem, prawda? :) Może za to odnaleźć się na stanowisku osoby, która mogłaby zarządzać jakimś projektem, albo grupą ludzi, zająć się rozdzielaniem prac. Mogłaby też podążyć w kierunku kreatywnego pisania, stworzyć nietuzinkowych bohaterów, rzucić ich w wir akcji. Zawsze zostaje jej jeszcze pedagogika, bo przypuśćmy, że w grze bardziej chodzi jej o opiekę. Przy tym, może się też uczyć na pielęgniarkę, opiekunkę do dziecka lub osoby starszej.
Przypuśćmy, że Ania lubi też w wolnych chwilach przesiadywać na ławce w parku nad malowniczym widokiem - może to świadczyć o jej duszy estetki! To otwiera przed nią jeszcze więcej możliwych dróg przyszłości. Zajmie się architekturą lub dekoratorstwem. Pasja do ogrodnictwa może sprowadzić ją do botaniki, ale równie dobrze zaproponuje jej jakąś szkołę policealną, w której będzie mogła szkolić się na florystkę.

Przy wyborze swojej przyszłej szkoły/kierunku/studiów/pracy/sosu do pizzy zawsze kierujcie się tylko waszą intuicją. Rozważcie wszystkie możliwości, jakie przyjdą wam do głowy, nawet jeśli stanowiły tylko jakiś pomysł kiedyś, w przeszłości, albo były tylko nagłym, być może nic nieznaczącym błyskiem podświadomości lub wyobraźni.
Chcę, żebyście wiedzieli, że OPCJA TO ZAWSZE OPCJA. Nie należy się jej wstydzić. A uwierzcie mi, że kiedy naprawdę coś lubicie i naprawdę wierzycie, że jest to dla Was, to nie podłamie Was żaden chociażby najgłupszy komentarz. Zdanie możecie zmieniać do końca nawet po sto razy, ale wierzę i wy też powinniście uwierzyć, że wybierzecie tę właściwą drogę.
Tylko Wy możecie to zrobić. Nikt inny na świecie nie zna Cię lepiej, niż Ty sam. Nie działaj sobie na szkodę. Czy kiedy chcesz zjeść coś na mieście to wybierasz miejsce, w którym wiesz, że gotują źle i że będzie cię później mdliło, zamiast pójść gdzieś, gdzie jest fajna atmosfera, miła obsługa i świetne jedzenie, po którym będziesz syty i zadowolony? Więc zostaw te studia prawnicze i zostaw tę medycynę, bo zrobisz krzywdę sobie, swojej inteligencji, swoim dzieciom, współpracownikom, klientom, rodzinie, przyjaciołom. Nie ma nic złego w słuchaniu rad, ale nie daj sobą kierować osobie, która być może proponuje Ci coś, co w ogóle Cię nie kręci i wcale nie interesuje.

Wybór szkoły jest ważny, bo bezpośrednio decyduje już o tym, w którą stronę iść. Ważne jest, aby się zorientować i zdecydować. Jak Wam powiem, jak ja znalazłam sobie szkołę, to padniecie. W moim rodzinnym mieście stało jedno liceum, ale że nie chciałam już obcować z większością starych kolegów i koleżanek, którzy widzieli we mnie tę samą zahukaną dziewczynkę, jaką byłam jeszcze na początku gimnazjum i przez całą podstawówkę, to postanowiłam, że koniec. I że muszę się od tego odciąć. Nadarzyła się taka okazja. Moja wychowawczyni, w trosce o mnie, zaproponowała mi ogólniak w miejscowości oddalonej ode mnie o 30 km. No, decyzja nie była jedną z tych łatwych. Prawdopodobnie musiałabym być tam jedyna z mojego miasta, bez żadnej przyjaznej duszy. Weszłam z podaniem do szkoły i od progu wiedziałam, że to był dobry pomysł. Dlaczego? No cóż, możecie uznać, że to mało logiczne, ale zobaczyłam, jak piękny jest sam budynek mojej szkoły - przepiękny, kamienny portal nad dwoma skrzydłami głównych drzwi, kolorowy witraż i freski w przedsionku, w środku kolumny i w rogu biblioteczka. Przez chwilę już nie martwiłam się, że będę sama, że będzie ciężko, bo dojazdy będą mnie wykańczać. Przez ten jeden moment byłam rozanielona, że mogę chodzić do szkoły, która jest taka piękna - dzięki czemu przyjemnością będzie dla mnie uczenie się w takim budynku. I poczułam się wolna.
Już na zawsze pozostanę zdania, że to było najlepsze, co zrobiłam. Warte wszystkich dni, w których miałam już dość i byłam zmęczona, wszystkich porażek, całego zachodu a nawet wschodu ;)

Drugą sprawą, którą chcę poruszyć jest matura.
Tak jest, na niej też nie pozostawię suchej nitki. Tutaj zasada jest prosta. Jeśli nie wiesz, co zdać z rozszerzonych przedmiotów, wybierz ten, który najlepiej Ci idzie, albo który lubisz, ale przy wyborze również miej na uwadze, że zdawany przedmiot będzie się liczył na studiach, dlatego warto z wyprzedzeniem się nad tym zastanowić.
Jeśli nie jesteś jednak pewny/pewna, co może Ci się przydać, albo masz do wyboru kilka opcji i nadal się wahasz, to zdawaj nie jeden przedmiot, tylko wszystkie Ci potrzebne. Jak to potwierdzę? Kiedy kończył się trzeci rok liceum, to różne uczelnie wysyłały swoich "przedstawicieli" żeby przedstawić nam ich oferty i chyba jakoś też nakierować. Pamiętam, że z Uniwersytetu Ekonomicznego przyjechała starsza ode mnie o rok studentka, której historia wyboru uczelni była takim swoistym strzałem trochę na oślep i trochę desperackim krokiem. W każdym razie ona jeszcze w ostatniej klasie liceum wybrała sobie wszystkie przedmioty, które miała rozszerzone. Zdała maturę, po czym dalej znalazła się w kropce. Zupełnie nie wiedziała, co chciałaby robić i była taka całkiem zwyczajna - nie miała żadnych wyróżniających hobby tylko te wyniki, które jakieś niesamowite też nie były. I wtedy stwierdziła, że pójdzie na kierunek, na który idzie dosyć spora ilość osób i po którym pewnie łatwiej jej będzie znaleźć pracę. I tutaj ogromnie jej się udało, ponieważ punkty jakie uzyskała w trakcie rekrutacji były sumą zdobytych procentów ze wszystkich przedmiotów, jakie miała wpisane na maturze. Takim oto sposobem mając z historii 40%, z polskiego 30% i jeszcze z wosu powiedzmy 20% trochę tych punktów jej się uzbierało. Dziewczyna uważa, że uczyniła bardzo słuszną decyzję i że na pewno nie będzie jej żałować.
Czy moim zdaniem dobrze jest wybrać się na kierunek, który jest bardzo popularny i - jak to się mówi - gwarantuje pracę zaraz po studiach? No cóż, jeśli mam być szczera, to taki wybór z desperacji jest, co prawda, lepszy niż nic, ale generalnie raczej nie pochwalam decydowania się na coś, do czego nie mamy stuprocentowej pewności, ani przekonania. Zawsze wydawało mi się, że wybór przyszłej drogi, szkoły czy pracy jest zbyt ważny, by decydować o nim na ostatnią chwilę. Musi to być przemyślana decyzja. Trzeba też zaakceptować wszystkie skutki, jakie przygotował dla nas los w związku z tym postanowieniem.
A jeśli kończysz liceum i nie jesteś przekonany/przekonana czy warto podchodzić do matury, to pamiętaj, że zawsze lepiej mieć niż nie mieć. Albo, jak mawia moja mama - lepiej nosić, niż się prosić. :D
Nie deprecjonuję żadnego wyjścia - chcesz wybrać studia, które społecznie uznaje się za te bez przyszłości? Spoko, możesz do tego pokazać niedowiarkom, że z tym kierunkiem jest wszystko w porządku, ale że istnieje dla ludzi kreatywnych. Wybierasz się do szkoły zawodowej? Nawet lepiej, oszczędzisz sobie większości papierkowej roboty; uwierz mi, to potrafi zmęczyć niejednego. Postanawiasz rzucić to i podjąć karierę artystyczną? Zawsze lubiłam takie klimaty i na pewno świadczy to o Tobie, że potrafisz wziąć sprawy w swoje własne ręce. (Na serio, podziwiam takich ludzi. Rzemiosło artystyczne to naprawdę ciężki kawałek chleba. I nie przemawia do mnie argument ludzi zawistnych, że artyści to nie ludzie pracujący...)

Słuchajcie, mało wiem - to prawda. Nic nie powinno mnie upoważniać do tworzenia takich postów jak ten. Ale o taki temat wielu prosiło, a ja źle się czuję z tym, kiedy długo coś obiecuję, po czym o tym zapominam.
Tekst dobry jak każdy inny, bo nikogo nie krzywdzi (przynajmniej tak mi się wydaje, bo jeśli nie, to dzwonię do prawnika ;)). Napiszcie, proszę, wszystko, o czym pomyśleliście, czytając tego posta. Czy wybierając pasję postępujemy słusznie, a może jednak lepiej w pierwszej kolejności myśleć o dostatku i większych możliwościach na rynku pracy?
Pozdrawiam, la bella studentessa!

Komentarze

  1. Trafiłaś w dziesiątkę z tym postem! Od dawna myślę o przyszłości, szukam jakiejś inspiracji, pomocy, hobby, czegoś co bym chciała kiedyś robić, myślę nad tym, ale nic mi nie przychodzi do głowy. Ja jestem tą "młodszą czytelniczką" i będę musiała za pewien czas wiedzieć czy chcę iść do liceum, czy technikum oraz do jakiego. Na razie nie wiem, a gdy pytam kogoś o radę, to zawsze dostaję odpowiedź typu: "Jeszcze całe życie przed tobą, kiedyś coś znajdziesz" lub "W takim wieku nie masz co myśleć o przyszłości, pracy itp." ... xD Ale czas szybko leci, a nie można żyć cały czas w niewiedzy. Na razie się dowiedziałam, że mój ulubiony przedmiot to język angielski, lecz na pewno nie widzę siebie w roli nauczyciela, może prędzej tłumacza :P takie po prostu myśli, na 100% nic nie wiem.
    Kiedyś mi napisałaś, że mogę pisać co chcę, bo to mój blog. Ty też możesz pisać o czym chcesz - to twój blog. :) Dzięki, dałaś mi trochę do myślenia z tym postem, zawsze miałam trudności z dowiedzeniem się czegoś więcej na temat 'dalszej nauki', więc mi naprawdę pomogłaś. :D
    A i nawiązując do końca posta - wybieram pasję, dostatek itd. są na drugim miejscu, po co żyć nieszczęśliwie, robiąc coś czego się nie lubi tylko dla kasy. haha
    A ty co studiujesz? :)
    Pozdrawiam!
    nastolatka-marzycielka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że mogłam ci tak pomóc.
      Ja też sporo czasu nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić - dopiero w liceum zaczęłam wymyślać naprawdę mnóstwo możliwości, wśród których np. bardzo podjarałam się grafologią ;)
      Też od początku mocno związałam się z językami - dobrze szedł mi angielski i polski i świetnie radziłam sobie ze słownictwem itd. więc dokładnie w tym kierunku poszłam. To znaczy, niezupełnie w tym, ale uznałam, że w jakimś stopniu jestem poliglotą i wybrałam się na studia filologii włoskiej. Też mam nadzieję zostać tłumaczem i np. odpowiadać za współpracę z Włochami w jakiejś firmie (to tylko taki przykład, ale ostatnio zastanawiałam się, czy nie rozważyć jeszcze kariery profesora uniwersyteckiego, w końcu to już nie jest nauka w gimnazjum, a tego najbardziej chcę uniknąć :D)
      Dokładnie, kasa to nie wszystko!
      AHA, ZAPOMNIAŁAM ZUPEŁNIE, ŻE JAKBYŚ NADAL MIAŁA PROBLEM Z DECYZJĄ, ZAWSZE MOŻESZ POPROSIĆ O POMOC DORADCĘ ZAWODOWEGO, to świetna opcja, oni serio znają się na swojej pracy!
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, ale nie było mnie wogóle na blogu :p piszę apropos tych Włoch. po pierwsze żałuję, że nie poszłyśmy na taki prawdziwy obiad włoski - marzył mi się makaron, ale w praniu wyszło jak wyszło, ale myślę, że jeszcze tam wrócę i nadrobię! co do cen podróży to w tej chwili nie pamiętam tego jakoś konkretnie, ale na cały wyjazd wydałyśmy około 1000zł - sporo pieniędzy zabrał nam transport publiczny, chyba w sumie najwięcej :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początku przepraszam za moje opóźnienie. Ten tydzień był ciężki i narobiłam sobie zalełości, które właśnie teraz nadrabiam :D Widzę, że to post dla mnie i dowiem się cennych rad od osoby bardziej doświadczonej, czyli Ciebie :) Masz rację. Każdy człowiek ma mnóstwo możliwości. Najtrudniej jest wybrać to, co chcemy robić NAJBARDZIEJ. W chwili obecnej nie mam pojęcia w jakim kierunku iść. Ostatnio coraz częściej myślę o tym, żeby właśnie pójść do szkoły, w której NIKT nie będzie mnie znał. Nie chcę kolejny raz popełnić tego samego błędu. Do dziś żałuję mój wybór gimnazjum i to, że poszłam z większością klasy z podstawówki. Tutaj każdy już się przyzwyczaił do tego, że jestem tą "samotną", spokojną dziewczyną, która boi się cokolwiek powiedzieć i jest dziwna... A ja bym chciała zacząć od nowa, wśród obcych mi ludzi i pokazać, że wcale taka nie jestem. Przyzwyczaiłam się do obecnego życia i tak już zostało. Za późno żeby to zmienić - na pewno nie w tej szkole. Planuję z W. pójść do jednego liceum. Reszta klasy jest do niego negatywnie nastawiona, więc oprócz niej nie znałabym za wiele osób. Mimo wszystko jestem coraz bardziej pewna, że to będzie błąd i raczej nie wybiorę tej opcji. Muszę się uwolnić od przeszłości. Gdybyśmy razem poszły nadal bym trwała w błędnym kole... Dzięki, że się podzieliłaś z nami swoją historią wyboru szkoły. Mam przykład, że moje plany mogą wypalić. Uświadomiłaś mi, że nigdy nie jest za późno i nasze plany mogą się zmienić o 180 stopni jeszcze w 3 klasie liceum. Życie zaskakuje :) Boję się, że znajdę się w sytuacji jak ta dziewczyna i kompeltnie nie będę wiedziała gdzie iść. No ale zobaczymy. Mam jeszcze czas i wierzę, że znajdę kierunek, który naprawdę mnie zainteresuje. Fajnie, że napisałaś tego posta i zrobiłaś to bardzo mądrze. Takiej osobie jak ja pomogłaś i nie ma wątpliwości, że jesteś w tym temacie dużo bardziej doświadczona. Na pewno jest wiele takich, którzy Cię przebiijają, ale warto pisać. Być może za jakiś czas wrócisz do tego posta i okaże się, że myślisz zupełnie inaczej :D Ludzie ciągle się zmieniają, a ja osobiście lubię to śledzić i patrzeć jak z wiekiem poglądy się zmieniają. Dlatego też piszę pamiętnik ^^ Według mnie warto jest robić to co naprawdę się lubi. Oczywiście najlepiej by było, żeby przynosiło wymagane dochody. Nie zawsze jest tak kolorowo. Trzeba myśleć przyszłościowo, o swojej rodzinie, żeby ją utrzymać itd., ale nie zapominać też o sobie. Nie warto robić czegoś z przymusu, na siłę. Praca do której idzie się z przymusu zapewnia nam ciężkie życie w męczarniach... Pozdrawiam
    ludziesamotni.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, rozumiem, sama walczę aktualnie z materiałem studiów, za którym nie nadążam :/
      Słuchaj, na wszystko jest rada: jeśli się wahasz, to popytaj różnych ludzi albo poczytaj o profesjach, które Cię interesują. Im więcej będziesz wiedziała, tym lepiej będziesz znała odpowiedź na pytanie "CZY NAPRAWDĘ CHCIAŁABYM TO ROBIĆ DO KOŃCA ŻYCIA?".
      Musisz się zastanowić, czy obecność, bliskość W. nie sprawia, że zamykasz się na inne kontakty. Chcesz być z nią, bo kiedyś się lubiłyście i miałyście dobry kontakt, a ty próbujesz się tego trzymać - naprawić to, co się w międzyczasie zepsuło, a co być może cię od niej uzależnia. Musisz zastanowić się zupełnie poważnie, czy ta znajomość nie stała się w pewien sposób toksyczna dla Ciebie. Wcale nie powiedziane, że W. ostatecznie wybierze, aby chodzić tylko z Tobą - może tak być, że zaangażuje się w odbudowanie z Tobą relacji, ale może też potraktować tę znajomość LUŹNO, i otworzyć się na inne kontakty.
      Nie ma sprawy :D Lubię opowiadać tę historię, bo ludzie patrzą na mnie z niedowierzaniem (jak to, wybrałaś tylko jedno liceum? jak to, wybrałaś je dlatego, że jest ładne? xD).
      Nie masz nawet pojęcia, jak fajnie się czuję, kiedy komuś potrafię pomóc tylko właśnie tym, że coś tam skrobnę :)
      Pamiętnik to super sprawa. Też swój regularnie prowadziłam w gimnazjum, a teraz lubię go przeglądać i żenować tym, jaka byłam głupiutka :D
      Masz dużo racji z tą pracą, tak wyglądają realia...
      Pozdrawiam również! :)

      Usuń
    2. Przyjaźń z W. była dla mnie toksyczna już w podstawówce... Teraz raczej nie mogę tego tak nazwać, ale chwilami odczuwam powrót do przeszłości, a tego nie chcę. Jestem pewna, że powinnam się uwolnić od wszystkich, którzy mnie obecnie znają i zacząć od nowa. W. jest otwarta na nowe znajomości i na pewno znajdzie przyjaciół w liceum. Czasem dobrze jest pójść z kimś pewniejszym siebie i ta osoba cię poprowadzi, dzięki czemu staniesz się częścią jakiejś grupy i otworzysz...albo znów zostaniesz sama. Chyba w tym przypadku wolę nie ryzykować :) Dziękuję Ci ;)

      Usuń
  4. Gimnazjum było moim wyborem, jednak profil już niekoniecznie. Czy żałuję? Niekoniecznie. Profil mat-fiz pozwolił mi znacznie podnieść swój poziom wiedzy z zakresu obu przedmiotów. Idąc do liceum, tak się stało, że nie dostałam się do wymarzonej szkoły, jednak patrząc z perspektywy czasu, mimo paru złych wspomnień, nie zamieniłabym tej szkoły na żadną inną. Początkowo byłam w klasie biol-chem, jednak to nie przynosiło mi satysfakcji. Poszłam tam, bo wydawało mi się, że chemia jest moja pasją i bałam się, że po humanistyce nie znalazłabym pracy. Okazało się, że lubiłam chemię jedynie przez wzgląd na nauczycielkę. Rok się przemęczyłam, a później uciekłam do klasy humanistycznej. To był strzał w dziesiątkę! Wprawdzie nie odnajdywałam się wśród ludzi, jednak wreszcie miałam okazję rozwijać swoje pasje i robić to, co kochałam od samego początku. Skończyło się liceum, z którego wyniosłam wiele dobrych, jak i złych wspomnień. Już od dawna wiedziałam, że filologia polska na UW to jest to, czego pragnę i nawet nie wahałam się przy składaniu papierów. Albo to, albo nic. Teraz, będąc tu, jestem szczęśliwa. Wprawdzie jest ciężko, jest pełno nauki, nawet zdążyłam przejść już chwilę załamania, jednak postanowiłam dać sobie czas. Co chwilę trafiam na coś, co potwierdza, że to był dobry wybór i gdybym miała zrezygnować... nie miałabym pojęcia, gdzie się udać. Tu jest najlepiej.
    Także, jak pisze Alphera, przede wszystkim słuchajcie siebie i idźcie za głosem serca :)
    Pozdrawiam,
    Marika
    Papierowe Myśli

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie będę w klasie maturalnej po wakacjach. Ja już wszystkie zdawane przedmioty mam określone, ale nagle uznałam, że nie wiem gdzie chcę konkretnie studiować. Na pewno psychologia lub germanistyka. Zobaczymy. Nie załamuję się bo wiem, że tak jak ma być, będzie. Muszę tylko nadal robić to co kocham i się rozwijać :)

    Pozdrawiam~
    https://hitemjestzycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy, najważniejsze to zawsze mieć jakiś plan :) Mój niestety nie wypalił, przenoszę się na inne studia... Ale nie tracę nadziei, właśnie to jest dobre podejście i ty je masz.

      Usuń

Prześlij komentarz

Napełnij mnie pozytywną energią!
Karma wraca!

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść podręcznej" serial a książka. Porównanie

Dedykacja - piękny gest czy przestarzały, niepraktyczny rytuał?

Biblioteczka #1