OSTATNIE SŁOWO W TYM ROKU BĘDZIE NALEŻEĆ DO MNIE! ;)

[źródło]





Hej Wam!
Widzę, że blogowanie jakoś średnio mi idzie, bo chyba wyczerpały mi się tematy do poruszenia. Ale teraz mam nadzieję nieco Was zaskoczyć.
Mogłabym zrobić post podsumowujący ten rok. Rachunek sumienia, ile kasy wydałam w tym roku na książki, ile ich przeczytałam? Jak oceniam rok 2016? Co udało mi się osiągnąć?
To ważne sprawy; na tyle ważne, by ludzie sami zdali sobie sprawę z ich wagi. Ponieważ warto się w ten sposób na przykład docenić. :)

Dużymi krokami nadchodzi kilka tych magicznych dni w roku, w trakcie których warto będzie znaleźć czas na wszystko, czego zazwyczaj nie robicie.
Czujecie już te Boże Narodzenie?
Wiecie...
W ostatni weekend zostałam dla odmiany we Wrocławiu. Nie chciałam wracać do domu, żeby nie marnować pieniędzy - w końcu i tak wróciłam we wtorek. Poznałam sympatycznego chłopaka z Interpals - kto nie wie, niech nadrobi, czytając mój stary jak świat post na temat tej strony. Jako, że mieszkamy w jednym mieście, to zaprosił mnie na niedzielne spotkanie w świątyni, w której grał na keybordzie. Jestem jedną z tych osób, która mimo, że jest chrześcijanką, to nie boi się spotykać na swojej drodze innych wyznań i traktować ich z szacunkiem (pewnie moja mama dostałaby zawału, że poszłam do jakiejś sekty :P).
Poszłam.
Trafiłam do Międzynarodowego Kościoła Chrystusowego. Nazwa trochę dziwna, ale nie mnie oceniać, oczywiście. Tylko nie sprawdzajcie w Google co to, bo dojdziecie do tych samych wniosków, co moja mama! Siadać, złożyć ładnie rączki i czytać, co mam do powiedzenia!

Nie wiedziałam, czego miałam się spodziewać, więc obraz, jakiego byłam świadkiem bardzo mnie zadziwił. Z początku podchodziłam do całego nabożeństwa z pewną dozą niepewności i tej charakterystycznej adrenaliny, która pojawia się zawsze, gdy robimy coś szalonego, coś nowego i nieznanego i mamy poczucie że skaczemy w mętną wodę, choć znamy tylko swój basen. Nie było ani ołtarza, ani eucharystii, nigdzie w zasięgu mojego wzroku nie znajdowało się nic, co znałabym z kościołów rzymskokatolickich - złote świeczniki, lśniący biały obrus, boazeria na ścianach, ogromne szklane, kolorowe okna, itd. Były tylko dwa rzędy krzeseł, między którymi pozostawiono wąskie przejście. Naprzeciw nich znajdował się rzutnik oraz na niskim stoliku leżał wieniec adwentowy.
Nabożeństwo szczerze mówiąc nie przypomina mszy świętej pełnej wzniosłych formułek, które powtarzają zgromadzeni ludzie, mając w głowach coś innego.
Całość odbywa się w języku angielskim - w końcu Kościół Międzynarodowy, więc zgromadza wielu ludzi innych narodowości i kultur. Zanim zaczynamy, jakaś kobieta przejmuje mikrofon i wita nas, przy czym prosi, abyśmy uśmiechnęli się do osób sobie najbliższych i się z nimi krótko przywitali. Wszystko rozpoczyna, oraz wieńczy kilka pieśni (w ostatnią niedzielę były to głównie pieśni świąteczne - jedna nawet z XVII wieku, jak się potem dowiedziałam). W punkcie kulminacyjnym na rzutniku wyświetlane są czytania z Pisma Świętego oraz Ewangelia, którą mogą odczytywać ludzie w tłumie, a potem następuje kazanie czy raczej homilia wygłoszona przez konkretnego mężczyznę - jest to założyciel tego kościoła, jego "przewodnik". Nie jest to ksiądz, nie ma święceń, prawdopodobnie jest teologiem, ale jego słowa są mądre i proste (zważcie, że wszystko nadal przekazuje w języku angielskim).
Kiedy kończy się nabożeństwo ten sam mężczyzna prosi, by jakaś dziewczyna mniej więcej dwudziestoletnia stanęła na środku przejścia, pomiędzy rzędami krzeseł. To Azjatka. Mężczyzna mówi, że w swoim kościele nie mają zbyt wiele ceremonii, ale na pewno celebrują bardzo emocjonalnie jedną rzecz - odejście. Opowiada o dziewczynie w krótkich słowach, żegna ją, mówi o niej naprawdę piękne słowa. Żadna ceremonia kościelna nigdy nie wzbudziła we mnie tak wielu emocji. Potem prosi znanych sobie młodych ludzi, by stanęli obok tej dziewczyny i ją pożegnali. Więc grupka osób wstaje i obejmuje tę dziewczynę ciasnym kręgiem, obejmując ją. To najpiękniejsza rzecz, jaką widziałam w życiu.
Po chwili wszyscy ocierają łzy i zapraszają na kilka minut rozmowy i poczęstunku.

Co chciałam Wam przekazać poprzez ten wpis?
Jesteśmy szczęśliwymi ludźmi.
Wracamy do domów na święta. Za bilet mogą zapłacić nam rodzice.
Mam nadzieję, że nie będziecie musieli żałować, że ktoś z waszych bliskich nie może z wami być. Mam nadzieję, że podzielicie się tym symbolicznym opłatkiem z każdą ważną dla Was osobą. Nawet jeśli jesteście ateistami - tradycja opłatkowa jest piękna. Bo dzięki niej możecie szczerze złożyć życzenia komuś konkretnemu, tak, aby pomyśleć na spokojnie, obdarować każdą osobę innymi życzeniami, dopasowanymi bardziej do jego marzeń, jego charakteru, jego bolączek i jego problemów. No i kiedy spędzacie Sylwestra w innym miejscu, to warto zawczasu pożyczyć komuś prosto z serca, ponieważ Boże Narodzenie można traktować jako koniec Starego Roku i początek Nowego.
Kiedy będziecie wśród swojej najbliższej rodziny - a może przyjaciół, to postarajcie się wspomnieć choć na chwilę o osobach, które często nie mogą być w tym pięknym czasie ze swoimi bliskimi. Każdy przecież chce Wigilię świętować w rodzinnym gronie.
Czasami jednak to niemożliwe.
We Wrocławiu, i nie tylko tam, żyją ludzie, którzy w większości wyjeżdżają do miejsca, w którym nie mają nikogo bliskiego. Są to studenci, osoby z wymiany, imigranci z najróżniejszych miejsc na świecie. Międzynarodowy Kościół Chrystusowy zastępuje im rodzinę, powstaje tam mnóstwo więzi, nie ma tam osób, które źle sobie życzą, każdy chce być dla kogoś innego wsparciem, chce pomóc i dostarczyć tego ciepła. Chce być częścią rodziny. Wolnej, trochę sztucznej - ale za to niezwykle szczęśliwej rodziny.

Najpiękniejsze miejsce.
I dopiero wtedy zdajesz sobie sprawę, ile wokół ciebie jest innych osób. Stoisz obok Ukrainki, Amerykanina, Koreanki, kogoś czarnoskórego, ale nie czujesz żadnych uprzedzeń.

Życzę Wam naprawdę Wesołych Świąt. Nie bójcie się zmian - nie traćcie ciekawości świata - szukajcie siebie - odnajdujcie bratnie dusze, uczcie się mówić w ich języku - skaczcie na głęboką wodę - spełniajcie marzenia - czytajcie fajne książki, słuchajcie ulubionej muzyki i oglądajcie fajne filmy - dbajcie o siebie, swoje zdrowie, swoje ciało i swój umysł - bywajcie w magicznych miejscach i wracajcie do nich - jeśli trzeba, to poczekajcie cierpliwie. No i wszystkiego, co najlepsze, w Nowym Roku, aby szczęście nigdy Was nie opuszczało!

Buon Natale e Felice Anno Nuovo!
Pozdrawiam! 

Komentarze

  1. Uwielbiam Cię czytać, więc szukaj nowych tematów, inspiruj się, przeżywaj cudne przygody i pisz, pisz więcej!
    Cieszę się, że trafiłaś do takiego miejsca, że przeżyłaś nową przygodę - i wiem, że wydaje Ci się to fajne i niegroźne, ale mimo wszystko warto uważać. Sekty mają to do siebie, że wydają się superatrakcyjne, a potem im głębiej w to wchodzisz, tym mocniej pożerają Cię w całości - Ciebie, Twoje życie, rodzinę, przyjaciół, finanse.. Absolutnie nie chcę moralizować, tylko zaznaczam, że warto być nieco krytycznym. Trochę się naczytałam i nasłuchałam różnych historii. ;)
    Wszystkiego dobrego w tym magicznym czasie! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bardzo lubię wszystkie twoje posty i właściwie szczerze mogę wyznać, że przeczytam z przyjemnością wszystko, co napiszesz :)
      Dziękuję Ci za radę, na pewno postaram się być ostrożna w takich kontaktach, chocia naprawdę uważam, że nie będzie to potrzebne. Sekty nadal w naszym społeczeństwie są uznawane za straszne zło i postrzegane przez pryzmat tragedii w Jacksonville, jak choćby.
      Ale raczej nie boję się obcować z takimi ludźmi. Jest to naprawdę przyjemne i nie widzę wśród nich jakiegokolwiek zagrożenia.
      Sekta to bardzo ogólne pojęcie. W jej skład wejść mogą zarówno Ci, którzy mają podłe intencje, jak i tacy, którzy ze szczerej dobroci chcą coś zrobić. Jeśli o mnie chodzi to jestem mniej podejrzliwa w stosunku do takich protestantów niż do kościoła rzymskokatolickiego. Nie rzucam oczywiście żadnych oskarżeń, tylko prezentuję swoje zdanie.

      Wzajemnie, Szczęśliwego Nowego Roku.

      Usuń
  2. Fajnie, że jesteś otwarta na nowe doświadczenia. Jak dla mnie blogowanie idzie Ci bardzo dobrze, nie widać żadnego wypalenia.
    Dobrze, że przypomniałaś mi o Interpals, bo już zapomniałam :D Nigdy wcześniej nie słyszałam o takim Kościele. Nie wiem, czy umiałabym mieć tak pozytywne nastawienie i odwagę jak ty. Pokazujesz jednak, że warto ;)
    Trzeba doceniać to co mamy. Nie zapominać o najbliższych, spędzać z nimi jak najwięcej czasu. Piękne życzenia nam napisałaś. Tobie również spełnienia wszystkich marzeń, dużo miłości, zdrowia i udanego Sylwestra! Pozdrawiam
    ludziesamotni.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Interesujący post. Ja studiować będę za rok, w tedy tak na prawdę przekonam się jak to jest gdy nie widzi się rodziny na co dzień. Jeżeli, chodzi o dzielenie się opłatkiem nawet jeżeli jest się ateistą, zgadzam się w 100%. Ja sama jestem osobą nie wierzącą (nie ateistą, ale o tym może kiedy indziej)i co roku dzielę się opłatkiem.
    Piękny post ;)

    Pozdrawiam ~
    https://hitemjestzycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, rany jaki szybki odzew z twojej strony, dziękuję ślicznie!
      Wbrew pozorom jeśli nie jesteś jakoś szczególnie przywiązana to czas szybko ci leci i tego nawet nie zauważasz. ;)
      Opłatek nawet nie jest jakoś bardzo powiązany z religią.

      Także pozdrawiam!

      Usuń

Prześlij komentarz

Napełnij mnie pozytywną energią!
Karma wraca!

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść podręcznej" serial a książka. Porównanie

Muse do Pierwszego Albumu

Dedykacja - piękny gest czy przestarzały, niepraktyczny rytuał?