Kraków

Hej! Zapraszam was wreszcie na moje wrażenia z podróży do Krakowa. Dwie moje bliskie koleżanki wyprowadziły się tam całkiem niedawno i zaprosiły nas na parapetówkę z soboty na niedzielę. Nie mogłam nijak ukryć, że jestem strasznie zachwycona perspektywą powrotu do tego pięknego polskiego miasta. Jak dla mnie, to Kraków jest stolicą Polski i kopka :P

ALE OD POCZĄTKU

Jak minęła mi podróż? Dosyć szybko. Tak właściwie to pierwszy raz podróżowałam pociągiem z przedziałami. Właściwie to ta część, w której jadę pociągiem nie była jakaś strasznie ciekawa. Liczyłam na to, że się prześpię, ale ze względu na przypływ stresu związany z nieprzewidzianym opóźnieniem już zupełnie się rozbudziłam i nie było o tym mowy.
Przez większość trasy czytałam "Imperium" - niebezpiecznie zbliżam się do końca i właściwie to się cieszę, bo czeka na mnie jeszcze Szekspir i dwie inne pozycje... - później gadałam chwilę z koleżanką, która również została zaproszona na parapetówkę, więc przynajmniej nie było tak źle.
Kiedy dotarłyśmy na dworzec w Krakowie i spotkałyśmy naszą wspólną znajomą, pierwsze, co zrobiłyśmy, to wybrałyśmy się na ulicę Floriańską, a z niej prosto na Festiwal Pieroga na Małym Rynku :) Bardzo zgłodniałyśmy, a sam ewent był dla mnie ogromnym zaskoczeniem.
Tylko przy jednym stoisku sprzedawano takie cuda, jak pierogi kokosowe, borówkowe, meksykańskie, azjatyckie, ze szpinakiem, z truskawkami i wiele wiele innych, których niestety nie miałam okazji spróbować. Mnie osobiście bardzo smakowały pierogi o nazwie "smaki Azji" - chyba poszukam gdzieś w sieci przepisu i sama je sobie zrobię, bo się zakochałam w mieszaninie grzybków mun i czegoś jeszcze (no właśnie teraz pluję sobie w brodę, czemu nie zrobiłam im zdjęcia, albo chociaż tabliczki, na której wypisano ich wszystkie składniki, no ale ja byłam taka głodna, a one takie smaczne <3).
No potem pobyłyśmy to tu, to tam, weszłyśmy na Wawel, jest zdjęcie z UJ, jest z rynku, który odwiedziłam jeszcze raz z koleżankami. I miałyśmy tam iść znowu w nocy, kiedy właśnie robi się najciekawiej, bo zapalają się światła i Stare Miasto naprawdę zaczyna żyć, ale impreza się rozkręciła i nie chciało nam się już ruszać z domu.


Z samego wyjazdu na pewno nie zapomnę, kiedy jak dziecko cieszyłam się, że znowu zobaczę wieżę Mariacką już z ulicy Floriańskiej. Co do samej ulicy, to też wiąże się z nią dla mnie wiele emocji, bo uwielbiam to, jak jest ona przesycona tym starym pięknem kamienic, sprzedawcami bursztynowych pierścionków, czerwonych krakowskich korali, pawich piór i kolorowych wianków oraz kocham tych artystów w praktycznie każdym miejscu - tu ktoś stoi z obrazami olejnymi, tu jakiś student sztuki rysuje karykatury, tam ktoś wyciąga wiolonczelę. Jeszcze miałam na tyle szczęścia, że trafiłam na jakiś zlot średniowieczny czy coś w tym stylu...? I na przykład dwójka artystów sobie siedziała na uboczu i grała na jakichś właśnie lirach czy czymś takim; nie znam się na muzyce, ale tak to wyglądało, z tego co pamiętam. Też strasznie żałuję, że nawet nie zrobiłam zdjęcia, kiedy właśnie grali, ale dużo ludzi stało mi na drodze, koleżanki nie były zainteresowane, a ja stwierdziłam, że jak później będę wracać to cyknę im fotkę. No i wracałam tamtędy, ale jak na złość przestali grać i gdzieś poszli!
Przydałoby mi się kiedyś tam wrócić tak samej, żebym miała trochę czasu na wszystkie interesujące mnie atrakcje, bo jak idę z kimś, to wiadomo, nie zawsze się da...

Koleżanka z Krakowa, do której przyjechałyśmy jest weganką, więc nie mogła spróbować pierogów na Małym Rynku, za to zaprowadziła nas na Vegab :D Pewnie macie teraz taką minę, jak ja, kiedy o tym usłyszałam. Ewentualnie zaliczacie pięknego facepalma, że jak to, to weganie nie mogą po ludzku zjeść kebaba, tylko wymyślają coś swojego? W sumie muszę wspomnieć, że ta budka z tym wynalazkiem to jedyne takie miejsce aktualnie w Polsce i nie jest jakoś szczególnie oblegane. Wyrób sojowy, który zastępuje w tej potrawie mięso jest jak na mój gust trochę gąbczasty i lekko kremowy w smaku. Coś takiego, jakbyście jedli delikatny serek, ale o smaku mięsopodobnym :)

Bardzo klimatyczne było chodzenie uliczkami Krakowa i wynajdywanie takich perełek, jak najstarsza restauracja artystyczna (ulica Gołębia 2), która kojarzy mi się z okresem w Polsce, który bardzo bardzo lubię! Czas kabaretów, cyganerii, cygaretek, artyzmu, artystów z poezją wychodzących naprzeciw nowym czasom, naprzeciw ludziom, Wyspiańskiego i wszystkiego, co tylko się z tym wiąże. No i nawet tam nie weszłam :/
Następnym razem serio sama tam pojadę, pozwiedzam wszystko, co chcę i wrócę do domu, nie będę się nikogo prosić!


Żal mi się zrobiło tych koni, bo wiadomo, że one tam muszą się nachodzić i nastać praktycznie cały dzień i naprawdę szkoda się ich robi, jak się tak na nie patrzy :/ Fakt, to jest atrakcja, no ale nikt nie pomyśli właściwie, że one są wykończone, nie wiadomo, czy w ogóle coś jadły, czy stoją na rynku tylko godzinę czy już drugi dzień, czy ktoś dał im pić, gdy jest upał...
Kuce są wystrojone, dorożki przepięknie wystylizowane i tylko to widzą ludzie.


Tak próbuję zebrać myśli i przychodzi mi do głowy jeszcze jedna okazja, której nie dałam rady wykorzystać - kiedy chodziłyśmy tymi uliczkami, to gdzieś tam rzucił mi się w oczy wielki napis "TANIE KSIĄŻKI" i chodził za mną dosłownie cały czas, a kiedy w niedzielę próbowałam go szybko znaleźć i coś sobie znaleźć na pamiątkę, to nie umiałam i musiałam zadowolić się Empikiem.
No ale nie narzekam, w końcu kupiłam sobie książkę. Możecie się śmiać, nie gniewam się. Ja tak zawsze :D Po prostu mam smoka na bursztynie z poprzedniej wycieczki, pocztówki też mam, ale to książki są moją pasją i zawsze sobie powtarzam, że z koszulki mogę wyrosnąć, pamiątkę postawię i będzie sobie tylko stała czy leżała, a książka to zawsze coś miłego, bo w sumie z niej nie można wyrosnąć ani się nią znudzić. To bardzo wdzięczny przechowywacz wiedzy i wspomnień.


Smok akurat zionął ogniem i tylko ja miałam naszykowany aparat z całej naszej czwórki, żeby to uwiecznić.
Jeszcze jedno, co bardzo zwróciło moją uwagę, to jak strasznie dużo ludzi różnych narodowości przewija się przez Kraków. Jak się tam mieszka i chce pracować, to naprawdę znajomość angielskiego się bardzo przydaje - wiem, co mówię, koleżanka zatrudniła się tam w KFC i ma całkiem sporo klientów obcokrajowców, którzy po polsku nie potrafią zwykle ani słowa. Ale ta multikulturowość mi się podoba.

Z mojej podróży to tyle, mam nadzieję, że nie było zbyt chaotycznie, ale byłam chyba bardziej podjarana tym, że mogę tam znowu być, że wcale nie skupiłam się ani na zwiedzeniu czegokolwiek (zresztą, tak jak mówiłam, miałam też dwie kule u nóg :P) ani robieniu zdjęć, a szkoda. No i nie wykorzystałam tylu okazji do zrobienia czegoś ciekawego...
Z takich ważnych rzeczy, to już wiem na pewno, że mam załatwione mieszkanie we Wrocławiu, w samym rynku i to jeszcze całkiem niedaleko teatru, z czego jestem bardzo zadowolona. Przeprowadzka zapewne już pod koniec września, ale trzeba będzie trochę jeszcze dorobić. Z wyposażeniem niestety cienko.
I jeszcze dostałam numer indeksu. Jestem przeszczęśliwa.
Pozdrawiam was i życzę miłego tygodnia! :)

Komentarze

  1. Widzę, że miałaś ciekawy wyjazd. Ja jak jechałam rok czy dwa temu do cioci-też pociągiem- to nie mogłam uwierzyć,że istnieją naprawdę takie z przedziałami. Zawsze się siedziało w zwykłych i wychodzi inteligencja :D Pierogi kokosowe...mhh aż zrobiłam się głodna :D Może i ja pojadę kiedyś do Krakowa... marzenia :D śliczne zdjęcia. Ten smok...<3 A jak tam parapetówka? Do wrocławia mi daleko :/ no cuż nici z odwiedzin :D Udanej przeprowadzki :*
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pociąg z przedziałem od razu mi się skojarzył z Harrym Potterem xD jest już ze mną naprawdę źle, ale fajnie by było przejechać się tak w nocy, żeby było jak w filmie.
      Dzięki za komentarz!
      Pojedź za rok i zjedz te pierogi kokosowe. Może ja też tam wrócę i się spotkamy? o.o
      Parapetówka bardzo udana. Alkohol był taki sobie a ja nie miałam siły na jakieś dłuższe posiedzenia, bo serio wymęczyłam się tym zwiedzaniem i podróżą. Ale nie to jest ważne. Pograłyśmy, pogadałyśmy, pośmiałyśmy się i naładowałam się zdecydowanie czystą, dobrą energią na resztę miesiąca/wakacji
      Dziękuję bardzo!
      Pozdrawiam i całuję!

      Usuń
  2. Podoba mi się Kraków ^^ Byłam niestety tam bardzo mało razy, ale mile wspominam ten czas :) Heh - może to dziwne, ale ja pierwszy raz pociągiem jechałam miesiąc temu :P Podobno jak byłam mała już tego doświadczałam, ale nie pamiętam. Jest prawie 23:00, a Ty mi tutaj o pierogach gadasz? :D No nie! Ten klimat panujący w mieście jest taki...jedyny w swoim rodzaju? Jest to coś pięknego. Znowu jedzenie :P Ale Vegab fajnie brzmi ^^ Też zawsze żal mi tych koni. Tak je męczą... :/ Nie przejmuj się tym, że nie wykorzystałaś tych okazji. Jest to zrozumiałe. Na pewno pojedziesz sama i będzie fajnie :) Jak jesteś szczęśliwa to najważniejsze :) Wrocław to również piękne miasto i mam nadzieję, ze będzie Ci się w nim dobrze mieszkało. Pozdrawiam
    ludziesamotni.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki i tobie za komentarz.
      Kraków to takie miejsce, którego się nie zapomina. Jest zbyt magiczne, zbyt piękne i zbyt ekscytujące.
      Jak dla mnie Polska ma jedną stolicę i jest nią nadal Kraków! :D
      Fajnie, fajnie, ten punkt w którym go sprzedają to naprawdę taka malutka knajpka jak mój pokój, a zainteresowanie takie sobie. Nawet kolejki nie było, jak zaszłyśmy.
      O tak, Wrocław jest też piękny. Będę musiała odkrywać go już sama i pewnie bez tylu emocji, ale nie jest źle. Kawalerka jest w rynku, a gdzieś niedaleko mam ponoć teatr :)
      Też pozdrawiam i jeszcze raz wielkie dzięki!

      Usuń
  3. Oja, ale bym sobie wszamał takie niecodzienne w smaku pierogi *__* Choć i tak myślę, że żaden smak nie przebije tych z serem i masełkiem lub jagodami i słodką śmietaną <# W Krakowie byłem przez całe życie ze dwa razy? Pierwszy był mega, bo przez kilka godzin widziałem więcej dziwnych miejsc niż rodowity krakowiak, a za drugim razem pół dnia spędziłem w galerii :D Mam z tamtego miejsca mega wspomnienia i wiele osób poznałem.
    Fajny post, pozdrawiam :D
    (nad Wisłą i tak najlepiej!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, dzięki za odzew! :D
      Coś pysznego, naprawdę! Aż szkoda, że nie wszyscy mogą tego spróbować. Ale tak na Wigilię to już muszę naprawdę zadbać o to, żeby każdy u mnie spróbował tych azjatyckich. Niebo w gębie!
      Też byłam dwa, albo trzy no ale się zakochałam. Dziwnych miejsc? Jakich?
      A tam, Wisła to Wisła, wszędzie taka sama i nic w niej niesamowitego. Nawet na mapie ją widać xD

      PS: przepraszam, że nie znalazłam czasu, by skomentować twojego najnowszego posta. Może jutro na przerwie w pracy? Biedne mam życie, oj biedne... :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Kraków jest piękny :) Byłam tam już tyle razy, że niestety mi się przejadł, ale i tak zawsze chętnie tam wracam. Zwłaszcza, że mam blisko. Idealne miejsce do sesji zdjęciowych różnej maści. Dla mnie raj, ale nie tylko to miasto. Kraków z Pragą się nie może równać ale to tylko moje luźne spostrzeżenie.

    Pozdrawiam ~
    https://hitemjestzycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja mama i ja uwielbiamy Kraków naprawdę, ale wiesz, rzadko tam byłyśmy i nie możemy sobie pozwolić na to by być tam co rok :) Może dlatego tak doceniamy to miejsce, ilekroć tam jesteśmy.
      A moja dobra znajoma, która zamieszkała w Krakowie już się przyzwyczaiła do tego miejsca, zresztą ja też już coraz rzadziej zachwycam się tym starym Wrocławiem :P
      A za Warszawą nie przepadam. Ile ludzi, tyle opinii :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Napełnij mnie pozytywną energią!
Karma wraca!

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść podręcznej" serial a książka. Porównanie

Muse do Pierwszego Albumu

Dedykacja - piękny gest czy przestarzały, niepraktyczny rytuał?